Witajcie ponowni Kochani!!! Dzisiaj jest dla mnie smutny dzień... Jak już wiecie doskonale dzisiaj rozgrywany jest finałowy turniej siatkarskiej Ligi Mistrzów w Berlinie. Niestety moja ulubiona drużyna spisała się poniżej moich oczekiwań. Smutno mi strasznie z tego powodu... Niestety Bełchatowianie przegrali z Kretesem mecz o brązowy medal Ligi Mistrzów. Dali się pokonać Berlin Recycling Volleys - gospodarzom turnieju finałowego. Brak zakończenia pierwszej akcji, brak przyjęcia dobrego, zepsute zagrywki... Tak mogę opisać mecz Skry. Zawodnicy są załamani. Walczyli, dali się pokonać w tie - breaku...
Natomiast jeśli chodzi o finałowy mecz rozgrywany pomiędzy Zenitem Kazań a Asecco Resovią Rzeszów też nie powiódł się tak jakby kibice siatkarscy tego chcieli. Resovianie niestety podobnie jak Skrzaty przegrały w swoim spotkaniu, ale ciutkę szybciej... Walczyli, ale niestety szczęście Im nie dopisało. Musieli uznać wyższość rosyjskiego zespołu z Kazania. Dla Zanitu Kazań jest to trzecia wygrana w Lidze Mistrzów... Jestem niepocieszona, ale cóż mam zrobić.
Najważniejsze jest to, że mamy dwie polskie drużyny w czołowej czwórce Europy. Jestem z tego dumna.
Dla mnie barwy są jedne - żółto czarne i oczywiście biało czerwone!!!!!
Brawo Chłopaki!!!!
niedziela, 29 marca 2015
Kurwa mać!!!
Witajcie Kochani!!! Przepraszam za tak drastyczny tytuł tego wpisu, ale jestem zdruzgotana. Wczoraj odbył się polsko - polski półfinał Ligii Mistrzów w siatkówce, rozgrywany na berlińskich parkietach. Jako kibic PGE Skry Bełchatów byłam sercem i ciałem za tą drużyną. Strasznie się zdenerwowałam jak przegrali z Asecco Resovią Rzeszów makabrycznie bo 3:0. Jedyny plus tego pojedynku jest taki, że mamy w finale polski zespół. Nie będę się rozpisywać za dużo.
piątek, 27 marca 2015
Nieodkryte talenty
Witajcie Kochani :) Nie wiem czy jest do czego się przyznawać, ale jednak to zrobię. Od pewnego czasu, zabijając nudę, która mnie często nawiedza tworzę sobie różne rzeczy... Może to dziecinne ale bardzo lubię to robić. Z pewnością niektórym się to nie spodoba, albo powiedzą, że mam dziecinne pomysły... Lubie bawić się w takie rzeczy jak, kredki, plastelina itp. Podobają mi się końcowe efekty mojej pracy i dlatego to robię. Od małej dziewczynki miałam do takich rzeczy cierpliwość i lubiłam to.
Teraz zaczęłam się zastanawiać ile jeszcze mam w sobie nieodkrytych talentów??? Mam nadzieje, że z czasem będą się we mnie budzić talenty i będę mogła rozłożyć skrzydła do "latania"... Ciekawe co to jeszcze będzie :)
Kolejny wpis już wkrótce.
Teraz zaczęłam się zastanawiać ile jeszcze mam w sobie nieodkrytych talentów??? Mam nadzieje, że z czasem będą się we mnie budzić talenty i będę mogła rozłożyć skrzydła do "latania"... Ciekawe co to jeszcze będzie :)
Kolejny wpis już wkrótce.
Berli, Berlin, wir fahren nach Berlin!!!
Witajcie Kochani :) Pewnie znów powiecie, że zamęczam Was informacjami sportowymi, ale cóż już taka jestem. Uwielbiam tę dyscyplinę sportu i nic na to nie poradzę. Podpisuje się pod tym zdjęciem, które widnieje nad wpisem obiema rękami. Chciałabym Wam przybliżyć to co będzie się działo już w ten weekend. Jak już jakiś czas pisałam, nasze dwa siatkarskie najlepsze zespoły dostały się do Final Four Ligii Mistrzów rozgrywany w tym sezonie w Berlinie.
PGE Skra Bełchatów, można powiedzieć, że jest weteranem tych rozgrywek. Brała w nich udział już trzykrotnie (2008, 2010, 2012), teraz będzie występować po raz czwarty. Natomiast Asecco Resovia Rzeszów debiutuje w rozgrywkach Final Four. Jestem dumna, że jestem Polką w tym względzie. Jestem szczęśliwa, że mamy tak dobre zespoły siatkarskie, które z każdym rokiem bardziej liczą się w Europie i na świecie...
Już jutro (sobota 28.03.15) na berlińskim parkiecie zmierzą się ze sobą w bratobójczym, polsko -polskim pojedynku właśnie nasze dwie najlepsze drużyny krajowe :) Jak już wiecie doskonale i domyślacie kibicuje całym sercem i ciałem Skrze Bełchatów. Uwielbiam tę drużynę. Tak naprawdę dzięki temu, że nasze polskie drużyny się spotkają w półfinale, mamy pewność, że jeden z tych zespołów trafi do finału. Jako nałogowy kibic siatkówki marzyłam o polsko - polskim finale Ligii Mistrzów, ale niestety życie pisze swoje scenariusze.
Z całych sił będę kibicować Chłopakom z Bełchatowa. Wierzę, że Mariusz i spółka pokonają swojego krajowego rywala i wejdzie po raz kolejny do finału i oczywiście zdobędzie trofeum Ligę Mistrzów, obojętnie z kim się spotka w finale. Nasze zespoły prezentują znakomita formę i w krajowych rozgrywkach (choć Skra ma lekko pod górkę) jak i w turnieju ligi mistrzów. Bełchatowianie przegrali tylko jedno spotkanie (z Perugią, po dramatycznie zaciętym tie - breaku).Teraz przed Mariuszem Wlazłym i Jego Skrą ostatni krok, aby zdobyć trofeum, którego jeszcze nie posiadają. W pewnym magazynie, przeczytałam "Wszystkie marzenia można spełnić, ale wiele się musi na to złożyć" - mówi MVP ostatnich mistrzostw świata.
Tak więc dla mnie nadchodzący weekend rozpocznie i zakończy się pod znakiem sportowych emocji. Już się nie mogę doczekać. Same dłonie składają mi się już w gest trzymania kciuków za Chłopaków. A serce rwie się do kibicowania. Będzie się działo :)))
Kolejny wpis już wkrótce :)
PGE Skra Bełchatów, można powiedzieć, że jest weteranem tych rozgrywek. Brała w nich udział już trzykrotnie (2008, 2010, 2012), teraz będzie występować po raz czwarty. Natomiast Asecco Resovia Rzeszów debiutuje w rozgrywkach Final Four. Jestem dumna, że jestem Polką w tym względzie. Jestem szczęśliwa, że mamy tak dobre zespoły siatkarskie, które z każdym rokiem bardziej liczą się w Europie i na świecie...
Już jutro (sobota 28.03.15) na berlińskim parkiecie zmierzą się ze sobą w bratobójczym, polsko -polskim pojedynku właśnie nasze dwie najlepsze drużyny krajowe :) Jak już wiecie doskonale i domyślacie kibicuje całym sercem i ciałem Skrze Bełchatów. Uwielbiam tę drużynę. Tak naprawdę dzięki temu, że nasze polskie drużyny się spotkają w półfinale, mamy pewność, że jeden z tych zespołów trafi do finału. Jako nałogowy kibic siatkówki marzyłam o polsko - polskim finale Ligii Mistrzów, ale niestety życie pisze swoje scenariusze.
Z całych sił będę kibicować Chłopakom z Bełchatowa. Wierzę, że Mariusz i spółka pokonają swojego krajowego rywala i wejdzie po raz kolejny do finału i oczywiście zdobędzie trofeum Ligę Mistrzów, obojętnie z kim się spotka w finale. Nasze zespoły prezentują znakomita formę i w krajowych rozgrywkach (choć Skra ma lekko pod górkę) jak i w turnieju ligi mistrzów. Bełchatowianie przegrali tylko jedno spotkanie (z Perugią, po dramatycznie zaciętym tie - breaku).Teraz przed Mariuszem Wlazłym i Jego Skrą ostatni krok, aby zdobyć trofeum, którego jeszcze nie posiadają. W pewnym magazynie, przeczytałam "Wszystkie marzenia można spełnić, ale wiele się musi na to złożyć" - mówi MVP ostatnich mistrzostw świata.
Tak więc dla mnie nadchodzący weekend rozpocznie i zakończy się pod znakiem sportowych emocji. Już się nie mogę doczekać. Same dłonie składają mi się już w gest trzymania kciuków za Chłopaków. A serce rwie się do kibicowania. Będzie się działo :)))
Kolejny wpis już wkrótce :)
czwartek, 26 marca 2015
I już po...
Witajcie Kochani!!! Niestety znów mnie wena do pisania opuściła, ale muszę się Wam do czegoś przyznać. Mam za sobą właśnie pierwszy egzamin semestralny, jak dla mnie z najnudniejszego przedmiotu w tym semestrze - psychologii. Nie wiem dlaczego, ale strasznie się martwiłam tym zaliczeniem. Właśnie ten przedmiot mieliśmy z Panią dyrektor. Nie mam nic do tej nauczycielki. Jak dla mnie strasznie zasadnicza kobieta, no ale cóż zrobić. Trzeba było przeżyć ten egzamin... Strasznie stresująca sprawa. Z resztą zawsze się denerwuje (Bliscy mówią, że na wyrost) egzaminami semestralnymi i w ogóle czymkolwiek...
Szybko nawet poszło. Zdałam ten przedmiot na ocenę dobrą i jestem strasznie z siebie zadowolona i dumna. Dla mnie ten przedmiot jest nudny i ciężki, ale potrzebny do życia... Tak naprawdę nie wyobrażam sobie studiowania tego dalej, bo mnie nie ciekawi ta dyscyplina. Mam inne zainteresowania. Kolejne egzaminy już wkrótce, ale cóż, muszę się przyzwyczaić. Wierzę, że uda mi się wszystko zdać na jak najlepsze oceny. Przekonamy się już wkrótce.
Kolejny wpis już niedługo.
Szybko nawet poszło. Zdałam ten przedmiot na ocenę dobrą i jestem strasznie z siebie zadowolona i dumna. Dla mnie ten przedmiot jest nudny i ciężki, ale potrzebny do życia... Tak naprawdę nie wyobrażam sobie studiowania tego dalej, bo mnie nie ciekawi ta dyscyplina. Mam inne zainteresowania. Kolejne egzaminy już wkrótce, ale cóż, muszę się przyzwyczaić. Wierzę, że uda mi się wszystko zdać na jak najlepsze oceny. Przekonamy się już wkrótce.
Kolejny wpis już niedługo.
niedziela, 22 marca 2015
Modelka fotografa....
Witajcie Kochani!!! Ale mnie wena podkręciła do pisania. Jeszcze nigdy w historii tego bloga nie pojawiły się trzy wpisy jednego dnia. Dzisiaj jest dzień historyczny... Hehe :) Możliwe, że wena mnie odwiedziła w nieciekawym okresie mojego ziemskiego istnienia, ale przynajmniej Wy macie co czytać... A ja tym samym jestem zadowolona, że nie jestem sama... Hehe paradoks...
od jakiegoś czasu mam takie jedno małe skryte marzenie. Ciekawe czy mi się uda to marzenie spełnić. Chciałabym, jak już pewnie domyśliliście się po tytule i po ilustracji - chciałabym za pozować jako modelka... Oczywiście nie profesjonalna, bo do profesjonalnej modelki wiele mi brakuje... Tak naprawdę chciałabym bym modelką swojego fotografa... Tzn za pozować komuś kto spróbowałby mnie sfotografować, tak dla siebie. Chciałabym mieć sesje zdjęciową taką w kapciach, tzn dla siebie. Nie myślę tutaj o żadnych aktach czy czymś w tym stylu, ale fajnych zdjęciach pstrykanych w miłej, sympatycznej, zabawnej atmosferze... Brakuje mi właśnie takiej atmosfery - w nawiązaniu do poprzedniego wpisu. Cholera, modelka jest tzn ja ale czy mam fotografa??? Osobę, która mogłaby mi zrobić te zdjęcia... Hmmm??? Zastanowię się, może z czasem się odnajdzie... Poczekamy, zobaczymy :))) Jestem dobrej myśli.
Kolejny wpis już wkrótce, możliwe, że już jutro :) Pozdrawiam :)
od jakiegoś czasu mam takie jedno małe skryte marzenie. Ciekawe czy mi się uda to marzenie spełnić. Chciałabym, jak już pewnie domyśliliście się po tytule i po ilustracji - chciałabym za pozować jako modelka... Oczywiście nie profesjonalna, bo do profesjonalnej modelki wiele mi brakuje... Tak naprawdę chciałabym bym modelką swojego fotografa... Tzn za pozować komuś kto spróbowałby mnie sfotografować, tak dla siebie. Chciałabym mieć sesje zdjęciową taką w kapciach, tzn dla siebie. Nie myślę tutaj o żadnych aktach czy czymś w tym stylu, ale fajnych zdjęciach pstrykanych w miłej, sympatycznej, zabawnej atmosferze... Brakuje mi właśnie takiej atmosfery - w nawiązaniu do poprzedniego wpisu. Cholera, modelka jest tzn ja ale czy mam fotografa??? Osobę, która mogłaby mi zrobić te zdjęcia... Hmmm??? Zastanowię się, może z czasem się odnajdzie... Poczekamy, zobaczymy :))) Jestem dobrej myśli.
Kolejny wpis już wkrótce, możliwe, że już jutro :) Pozdrawiam :)
Samotna a zarazem nie samotna :(
Witajcie ponownie Kochani!!! Dzisiaj mam parszywy humor, nastrój i samopoczucie... Popadłam w płytki dołek. Cholera coraz częściej mi się to zdarza... Nie wiem co się dzieje. Tak naprawdę jestem wewnętrznie rozdarta. Czuje się samotna a zarazem rozchwytywana jestem przez znajomych i ludzi, którzy są bliscy mojej skromnej osobie. Kiedy jestem w Ich towarzystwie czuje się szczęśliwa, że Ich mam. A coraz częściej zdarza mi się być wewnętrznie i zewnętrznie samotna... Potrzebuje osoby, która będzie mi ufała, będzie dla mnie wyrozumiała i będzie wspierać w każdym wyborze i będzie dla mnie zawsze oparciem... Czuje, moja intuicja wyczuwa taką osobę w moim otoczeniu, ale widocznie jeszcze nie spostrzegłam dogłębnie, że ta osobą jest właśnie tą osobą. Dzisiaj jestem w lekkim dołku i czuje się samotna... Cholernie samotna... Wiem też, że taki dzień jak dzisiaj szybko mija. Ale kurcze pojawia się następny i następny... Nie chce. Jeśli ta osoba czyta moje wpisy, niech się do mnie odezwie, napisze an portalu społecznościowym, zwykłego smsa... Niech się odezwie... Może Nam się uda stworzyć coś wspaniałego, coś w czym rozwiniemy skrzydła razem, a zarazem osobno. Czekam na wiadomość... A nóż się pojawi malutki ślad...
Oby nie...!!!
Witajcie Kochani!!! Niebawem zacznie się sezon motocyklowy. Na ulicach pojawią się pierwsi motocykliści, którzy nie będą patrzeć na nic innego tylko na siebie. Strasznie nie lubię pod tym względem ciepłych dni ponieważ trzeba będąc za kierownicą swojego pojazdu być wyczulony pod względem kierowców motocykli, a głównie chodzi tutaj o kierowców tzw. ścigaczy. Po prostu jadąc samochodem trzeba podwójnie zwracać uwagę na drogę i szczególnie uważać.
Kiedy zastanawiałam się nad tym co w kolejnym wpisie zamieścić - wpadł mi do głowy właśnie ten temat. Drugą rzeczą, która mnie zainspirowała do napisania tego wpisu było to co znajdziecie pod tym wpisem, w linkach zamieszczonych zaraz po zakończeniu wpisu.
Tak naprawdę nie znam dokładnie tego uczucia, ale rozumiem ich jak nikt inny. A mianowicie chciałam poruszyć temat, który dotyka bardzo delikatnej sprawy. A mianowicie miłości kobiety do mężczyzny i miłości mężczyzny do motocykla... Prawdę mówiąc, nie umiem sobie wyobrazić, żebym była z facetem który bardziej darzy uczuciem dwukołową, jednośladową maszynę niż mnie... Nie mogłabym się z tym pogodzić. Na pewno bym się buntowała. Znam z życia, z gazet takie przypadki gdzie faceci (kierowcy motocykli, ścigaczy) tracą życie jadąc na swojej ukochanej maszynie. Tak naprawdę nie rozumiem ich postępowania. Kiedy kupują pierwszy motocykl dla siebie i decydują się na tzw. ścigacza sami, na własne życzenie kupują sobie śmierć na dwóch kółkach. Nie rozumiem młodych chłopaków. Kiedy widzę na drodze rozpędzony motor, na skórze pojawia się gęsia skórka... Wiem, że prędkość + adrenalina i wiatr we włosach to jest uczucie, którego się nie da opisać, ale zastanawia mnie jedna rzecz... Czy dla jednej (lub kilku) nieodpowiedzialnych przejażdżek lub
wybryków można tak poświęcać swoje życie??? Kierowca ścigacza "zejdzie" w makabrycznych okolicznościach z tego świata, nie obchodzi go wtedy nic, ale zostają tutaj ludzie bliscy, darzący miłością Ciebie, motocyklisto... Zostawiasz im ból, cierpienie i olbrzymią, nie znikającą pustkę w ich sercach. Czy musisz wystawiać swoje życie na próbę??? Matka, dziewczyna, narzeczona, żona, ojciec... Nie wyobrażalny ból i pustka.
Nie umiałabym żyć z motocyklistą, właściwie z kierowcą ścigacza. Za każdym razem, kiedy mój ukochany wyjeżdżałby tą właśnie maszyną w jakąś trasę drżałabym o jego życie i modliła się, żeby wrócił w jednym całym kawałku. Jak dla mnie za duże obciążenie fizyczne i przede wszystkim psychiczne... A i ten strach zostania samej... Niewiarygodnie silny.
A oto ta rzecz, która mnie zainspirowała do tego wpisu...
Verba - młode wilki I
Verba - młode wilki II
Verba - młode wilki III
Verba - młode wilki IV
Verba - młode wilki V
Verba - młode wilki VI
Verba - młode wilki VII
Verba - młode wilki VIII
Verba - młode wilki IX
Verba - młode wilki X
Verba - młode wilki XI
Nie zatrzymuj wilków bo jest ich coraz mniej... Przyjaźń i miłość... Ból i cierpienie... Strach... Te uczucia są wpisane w życie motocyklistów i ich rodziny...
Kiedy zastanawiałam się nad tym co w kolejnym wpisie zamieścić - wpadł mi do głowy właśnie ten temat. Drugą rzeczą, która mnie zainspirowała do napisania tego wpisu było to co znajdziecie pod tym wpisem, w linkach zamieszczonych zaraz po zakończeniu wpisu.
Tak naprawdę nie znam dokładnie tego uczucia, ale rozumiem ich jak nikt inny. A mianowicie chciałam poruszyć temat, który dotyka bardzo delikatnej sprawy. A mianowicie miłości kobiety do mężczyzny i miłości mężczyzny do motocykla... Prawdę mówiąc, nie umiem sobie wyobrazić, żebym była z facetem który bardziej darzy uczuciem dwukołową, jednośladową maszynę niż mnie... Nie mogłabym się z tym pogodzić. Na pewno bym się buntowała. Znam z życia, z gazet takie przypadki gdzie faceci (kierowcy motocykli, ścigaczy) tracą życie jadąc na swojej ukochanej maszynie. Tak naprawdę nie rozumiem ich postępowania. Kiedy kupują pierwszy motocykl dla siebie i decydują się na tzw. ścigacza sami, na własne życzenie kupują sobie śmierć na dwóch kółkach. Nie rozumiem młodych chłopaków. Kiedy widzę na drodze rozpędzony motor, na skórze pojawia się gęsia skórka... Wiem, że prędkość + adrenalina i wiatr we włosach to jest uczucie, którego się nie da opisać, ale zastanawia mnie jedna rzecz... Czy dla jednej (lub kilku) nieodpowiedzialnych przejażdżek lub
wybryków można tak poświęcać swoje życie??? Kierowca ścigacza "zejdzie" w makabrycznych okolicznościach z tego świata, nie obchodzi go wtedy nic, ale zostają tutaj ludzie bliscy, darzący miłością Ciebie, motocyklisto... Zostawiasz im ból, cierpienie i olbrzymią, nie znikającą pustkę w ich sercach. Czy musisz wystawiać swoje życie na próbę??? Matka, dziewczyna, narzeczona, żona, ojciec... Nie wyobrażalny ból i pustka.
Nie umiałabym żyć z motocyklistą, właściwie z kierowcą ścigacza. Za każdym razem, kiedy mój ukochany wyjeżdżałby tą właśnie maszyną w jakąś trasę drżałabym o jego życie i modliła się, żeby wrócił w jednym całym kawałku. Jak dla mnie za duże obciążenie fizyczne i przede wszystkim psychiczne... A i ten strach zostania samej... Niewiarygodnie silny.
A oto ta rzecz, która mnie zainspirowała do tego wpisu...
Verba - młode wilki I
Verba - młode wilki II
Verba - młode wilki III
Verba - młode wilki IV
Verba - młode wilki V
Verba - młode wilki VI
Verba - młode wilki VII
Verba - młode wilki VIII
Verba - młode wilki IX
Verba - młode wilki X
Verba - młode wilki XI
Nie zatrzymuj wilków bo jest ich coraz mniej... Przyjaźń i miłość... Ból i cierpienie... Strach... Te uczucia są wpisane w życie motocyklistów i ich rodziny...
poniedziałek, 16 marca 2015
Ciężko ponownie zaufać...
Witajcie Kochani. Cholera jaka mnie wena do pisania dopadła. Kurcze sama się dziwie. Właściwie to same tematy na wpis mi przychodzą do głowy. Ale zostawmy to, najważniejsze że piszę. To będzie wpis dotyczący bezpośrednio mojej osoby. Od jakiegoś czasu słyszę czy to od znajomych czy to od bliskich "czemu Ty ciągle jesteś sama??? Przecież nie powinnaś mieć problemu ze znalezieniem faceta." A no właśnie, dlaczego? Dokładnie wiem dlaczego. To jest troszkę bardziej skomplikowane niż się Im wydaje. Wiem, Oni by chcieli da mnie jak najlepiej, ale nie chce żeby mnie uszczęśliwiali na siłę. Dlaczego ciągle jestem sam... Mianowicie dlatego, że jest mi ciężko, cholernie trudno zaufać po raz kolejny facetowi... Spokojnie Chłopaki to nie w Was jest problem, tylko we mnie. Wam mogę zarzucić, że niektórzy z Was bawią się uczuciami dziewczyn, ranicie je i rozczarowujecie tym samym. A sobie, co mogę zarzucić...? A no właśnie. Przez spotkanych mężczyzn w moim życiu, którzy mnie w przeszłości zranili teraz jest mi ciężko zaufać kolejnemu. U mnie Wasz, Chłopaki wizerunek troszkę się popsuł. Wiem, że nie wszyscy faceci są tacy, którzy ranią non stop swoje :partnerki" ale są właśnie i tacy, których ja spotkałam na swojej drodze życiowej... Na razie jest mi dobrze samej, aczkolwiek nie jestem obojętna na zaloty mężczyzn, ale oczywiście nie chodzi tutaj o jakieś "dogłębne doznania". Nie zdecyduje się na taki krok dopóki nie będzie z mojej strony "pełnego zaufania" do faceta. Nie bronie się przed kontaktami z facetami bo one są nieuniknione. Właściwie wolałabym pracować (w pracy) z facetami niż z kobietami... A co do powyższego wpisu, jeszcze napomknę, że cały czas pracuje nad tym, żeby jakiemuś facetowi zaufać ale to jest bardzo twardy orzech do zgryzienia... Potrzebuje wyrozumiałości i przede wszystkim czasu. Nie wiem ile to potrwa ale tak już jest. To nie moja wina. Mam lęk przed rozczarowaniem i cierpieniem. Nic na to nie poradzę. Nie da się cofnąć czasu. Jedynie pchają mi się na usta słowa "Trzeba było mnie nie krzywdzić." skierowane do tych , którym się to udało. Tak więc apeluje do mężczyzn: "Nie rańcie Nas kobiet. Wy nas po prostu kochajcie, takimi jakimi jesteśmy".
Kolejny wpis już wkrótce.
Kolejny wpis już wkrótce.
niedziela, 15 marca 2015
Ja też???
Witajcie Kochani!!! Jestem znów zszokowana... Dzisiaj, będąc w domku, nudząc się przed południem czytałam sobie moją ulubioną gazetę. Tak naprawdę nadrabiam zaległości w czytaniu "Świata wiedzy". Po przeczytaniu jednego z artykułów, zamieszczonym w jednym z numerów tegoż czasopisma, aż ciarki przeszły mi po karku. Artykuł dotyczył internetowych podglądaczy... Ci ludzie, którzy się tym zajmują mogą zhakować smartfona, tablet, telewizory typu SMART TV i oczywiście laptopy z kamerkami. W mojej głowie po przeczytaniu tego artykułu pojawiło się pytanie "czy przypadkiem mnie ktoś taki nie podgląda????" Nie dowiem się tego. Cieszę się, że przeczytałam ten artykuł. To dzięki niemu będę bardziej uważać... Będę uważniej patrzeć na co klikam w necie i co oglądam, w jakie pliki i linki wchodzę...
Kolejny wpis już wkrótce.
Kolejny wpis już wkrótce.
Gdzie świat zmierza...???
Witajcie Kochani!!! Nie wiem co się z naszym otaczającym nas światem dzieje... Co włączę telewizor, przełączę na wiadomości, kiedy surfuje na necie natrafiam na kolejne i kolejne artykuły, materiały o tym, że w jakiejś miejscowości w Polsce, albo jest molestowane jakieś maleńkie dziecko, albo umiera jakiś niemowlak albo dziecko ginie po tym jak skatował je ktoś z rodziny... Co to się dzieje...? Cały czas zadaje sobie to pytanie w kółko i nie znam cholera odpowiedzi... Ostatnio słyszałam o dwóch makabrycznych zdarzeniach, które wstrząsnęły mną do głębi. Najpierw to, że dwuletni chłopiec zmarł w szpitalu po tym, jak konkubent jego matki, co gorsza 19 latek skatował go w domu pod nieobecność matki. A kolejne to zdarzenie miało miejsce nad morzem, nie pamiętam nazwy miasta, umiera szesnastodniowy niemowlak na sepsę (zakażenie całego organizmu). Pytam kolejny raz co się, do cholery dzieje w tym świecie??? Ciągle zadaje sobie to pytanie i nie znam odpowiedzi. Wiem, że pewnie Wy też jej nie znacie... Prawdę mówiąc nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w mojej rodzinie. Nie no wiadomo, przypadek śmierci noworodka na sepsę jest to powiedzmy wpadek... Jak można nie widzieć, że dziecku się coś złego dzieje. Moim zdaniem to było nie dopatrzenie przede wszystkim lekarzy, w końcu to sie zdarzyło w szpitalu. A wracając jeszcze do tego przypadku skatowanego dziecka. Jak można w ogóle dopuścić się takiego czynu... Co jest winne tak małe dziecko?? Pytam się. Bo co, przeszkadzało, bo płakało czy chciało, żeby się ktoś zainteresował jego osobą??? Jak można w ogóle podnieść rękę na człowieka, które samo nie pchało się na świat??? Nigdy nie zrozumiem tego a i nawet nie próbuje... Dla mnie tacy ludzie to zwyrodnialcy, których powinno się słono karać za takie czyny... Nie będę się dłużej rozpisywać na ten temat bo aż mi się w środku krew burzy z nerwów i bezsilności prawa... Tragedia. Jestem ciekawa ile jeszcze takich zdarzeń się wydarzy...
Kolejny wpis już wkrótce.
Kolejny wpis już wkrótce.
czwartek, 12 marca 2015
Wyjazd po Final Four... Berlin dla Nas...
Witajcie Kochani!!!Wczoraj spędziłam fantastyczne popołudnie. Był lekki stresik i chęć zobaczenia tego co widziałam. Ok tygodnia temu dostałam propozycję wyjazdu do Łodzi na fenomenalny mecz siatkówki... Zgodziłam się bez wahania. Razem ze znajomymi pojechaliśmy do Łodzi na mecz siatkarskiej Ligii Mistrzów, na mecz PGE Skra Bełchatów z Sir Safety Perugia. Mecz rozgrywany był w łódzkiej Atlas Arenie. Pojechaliśmy samochodem. Nie powiem trasa jest dość łatwa do ogarnięcia. Chociaż sama Łódź do jazdy jest jak dla mnie beznadziejna, Z resztą jak się nie zna miejscowości to tak jest... Ale wracając do meczu... Było zajebiście. Jako kibic siatkówki był to dla mnie wymarzony mecz, na który już od jakiegoś czasu chciałam być. Atmosfera i uczucie jakie mnie ogarniały będąc na miejscu, oglądając na żywo takie siatkarskie widowisko jest nie do opisania. Nie powiem byłam na ligowych rozgrywkach, ale to w ogóle nie da się porównać. Całkiem inne uczucie. Tak jak już pisałam - nie do opisania.
Wracając do rozgrywanego meczu. Skra w pierwszym secie (brzydko napiszę, przepraszam) dała dupy. Nie mogli wejść w mecz. Zero przyjęcia, zero ataku, zero asekuracji.
Natomiast kolejne sety były coraz lepsze. Skra się rozegrała i co najważniejsze wygrali rewanżowy mecz z Perugia i tym samymi awansowali do Final Four rozgrywanych niedługo w Berlinie. Skrzaty jadą do naszych zachodnich sąsiadów - tak naprawdę - rzut beretem.
W drugim rewanżowym meczu rozgrywanym na Polpromiu w Rzeszowie, niestety był przegrany przez Asseco. Rzeszowianie musieli uznać wyższość swojego przeciwnika, którym był Lokomotiv Nowosybirsk. Nie ważne, że Resovia przegrała. Dla nich wystarczyło wygrać dwa sety... I wygrali. Możemy być podwójnie, dumni z naszych reprezentacyjnych zespołów klubowych. Obie drużyny awansowały do Final Four rozgrywanego w Berlinie,
ZAKSA Kędzierzyn Koźle również zwyciężyła i znalazła się w półfinale Pucharu CEV,
GRATULUJEMY WSZYSTKIM WYGRANYM I TRZYMAMY KCIUKI ZA KOLEJNE SUKCESY!!!!
Wracając do rozgrywanego meczu. Skra w pierwszym secie (brzydko napiszę, przepraszam) dała dupy. Nie mogli wejść w mecz. Zero przyjęcia, zero ataku, zero asekuracji.
Natomiast kolejne sety były coraz lepsze. Skra się rozegrała i co najważniejsze wygrali rewanżowy mecz z Perugia i tym samymi awansowali do Final Four rozgrywanych niedługo w Berlinie. Skrzaty jadą do naszych zachodnich sąsiadów - tak naprawdę - rzut beretem.
W drugim rewanżowym meczu rozgrywanym na Polpromiu w Rzeszowie, niestety był przegrany przez Asseco. Rzeszowianie musieli uznać wyższość swojego przeciwnika, którym był Lokomotiv Nowosybirsk. Nie ważne, że Resovia przegrała. Dla nich wystarczyło wygrać dwa sety... I wygrali. Możemy być podwójnie, dumni z naszych reprezentacyjnych zespołów klubowych. Obie drużyny awansowały do Final Four rozgrywanego w Berlinie,
ZAKSA Kędzierzyn Koźle również zwyciężyła i znalazła się w półfinale Pucharu CEV,
GRATULUJEMY WSZYSTKIM WYGRANYM I TRZYMAMY KCIUKI ZA KOLEJNE SUKCESY!!!!
niedziela, 8 marca 2015
Niefortunny upadek i skręcona kostka... :(
Witajcie Kochani!!! Niestety to nie będzie miły i przyjemny wpis, ale takie też muszą się tutaj pojawić. Wczoraj jak wiecie, albo nie wiecie - to się dowiecie właśnie - byłam na zajęciach w szkole. Miałyśmy siedzieć w szkole do 16, ale jakoś tak się złożyło, że skończyłyśmy wcześniej i byłyśmy bardzo z tego powodu zadowolone. Nie pojechałam na zajęcia swoim samochodem ponieważ autko było potrzebne w domku. Więc z tego powodu poprosiłam koleżankę, żeby po mnie przyjechała i razem pojechałyśmy do szkoły na zajęcia. Kiedy skończyłyśmy wcześniej pojechałyśmy jeszcze na lekkie zakupy do pewnego marketu. Wszystko było w porządku jak wchodziłyśmy. Horror zaczął się dopiero jak wychodziłyśmy ze sklepu. Kiedy szłam sobie powoli przed siebie, do koleżanki samochodu, potknęłam się o nierówny chodnik, a właściwie płytki chodnikowe. Z tego powodu nieszczęśliwie upadła na kostkę. Było to troszkę śmieszne, bo koleżanka chciała mnie złapać ale niestety jej się to nie udało ponieważ w jednej ręce miała siatkę ze swoimi zakupami a w drugiej trzymała swój portfel i dlatego jej się nie udało mnie złapać. Bolała mnie noga, ale sama się z tego śmiałam. Kiedy siedziałyśmy sobie już w samochodzie nie mogłyśmy się uspokoić ze śmiechu. Cały czas się śmiałyśmy. Nie mogłyśmy się uspokoić, ale po kilku minutach nam się to udało. Chociaż co chwila sobie przypominałyśmy mój upadek. Kiedy już wróciłam do domku noga mnie bolała, ale nie było tragicznie. Z minuty na minutę, z godziny na godzinę było coraz gorzej. W nocy bolała mnie noga. Rano jak wstałam nie mogłam chodzić. Nie poszłam do Kościoła bo bym nie doszła. A jakbym doszła to w żółwim tempie, wiec rodzice i babcia doradzili mi, żeby jednak nie iść i nie poszłam. Szczerze to czuje się jak kaleka. Wszyscy wokół mnie chodzą jakbym była niezdolna do funkcjonowania... Ale mam nadzieję, że uda mi się szybko z tego wyjść. Jestem dobrej myśli, a kostka jest pewnie stłuczona i dlatego boli.
wtorek, 3 marca 2015
Powtórnie mamy BRĄZ!!!
Witajcie Kochani!!! W minioną niedzielę 1 marca 2015 odbył się pierwszy konkurs drużynowy w skokach narciarskich i jednocześnie ostatni konkurs. Osobiście nie lubię za bardzo oglądać konkursów drużynowych - są dla mnie troszkę dziwne... Ale cóż, przecież to Mistrzostwa Świata w narciarstwie klasycznym i jednocześnie w skokach narciarskich, które są jedną z dyscyplin narciarstwa klasycznego...
Nasza polska drużyna skoczków broniła brązowego medalu zdobytego dwa lata wcześniej w Fal di Fiemme. Nasz kraj reprezentowali coraz lepiej spisujący się skoczkowie, a mianowicie:
Piotr Żyła, Jan Ziobro, Klemens Murańka i Kamil Stoch.
Dla Klemensa był to pierwszy start w zawodach takiej rangi.
Nasi Chłopcy spisali się na medal i to jaki - BRĄZOWY... Udało Im się obronić medal z poprzednich Mistrzostw Świata.. Jeden minus jest taki, że moglibyśmy zdobyć historyczny srebrny medal na takiej imprezie, ale skok Kamila Stocha niestety był ociupinkę za krótki, żeby udało się to osiągnąć. Najważniejsze, że zdobyliśmy medal i to jest super wiadomość. Dzieliliśmy podium z naprawdę znakomitymi skoczkami narciarskimi, a mianowicie podium zdobyli jeszcze Norwegowie i Austriacy.
Podium drużynowego konkursu na Mistrzostwach Świata w szwedzkim Falun:
1. Norwegia;
2. Austria;
3. POLSKA;
Gratulujemy Wszystkim wygranym w konkursie, a szczególnie naszym Reprezentantom za kolejny brązowy medal na tak prestiżowej imprezie.
Nasza polska drużyna skoczków broniła brązowego medalu zdobytego dwa lata wcześniej w Fal di Fiemme. Nasz kraj reprezentowali coraz lepiej spisujący się skoczkowie, a mianowicie:
Piotr Żyła, Jan Ziobro, Klemens Murańka i Kamil Stoch.
Dla Klemensa był to pierwszy start w zawodach takiej rangi.
Nasi Chłopcy spisali się na medal i to jaki - BRĄZOWY... Udało Im się obronić medal z poprzednich Mistrzostw Świata.. Jeden minus jest taki, że moglibyśmy zdobyć historyczny srebrny medal na takiej imprezie, ale skok Kamila Stocha niestety był ociupinkę za krótki, żeby udało się to osiągnąć. Najważniejsze, że zdobyliśmy medal i to jest super wiadomość. Dzieliliśmy podium z naprawdę znakomitymi skoczkami narciarskimi, a mianowicie podium zdobyli jeszcze Norwegowie i Austriacy.
Podium drużynowego konkursu na Mistrzostwach Świata w szwedzkim Falun:
1. Norwegia;
2. Austria;
3. POLSKA;
Gratulujemy Wszystkim wygranym w konkursie, a szczególnie naszym Reprezentantom za kolejny brązowy medal na tak prestiżowej imprezie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)