poniedziałek, 7 lipca 2014

Zwodzony most

Witajcie Kochani :) Dzisiaj obudziłam się, jak na mnie strasznie wcześnie... Nie wiem, dlaczego? Może dlatego, że moja Kochana Sunia zaczęła szczekać, a ona pootwierane bo gorąco. Za chwile znów straszliwy hałas, podobno z Huty Zawiercie... A ja leżąc na łóżku, jeszcze powiedzmy, że w półśnie wydaje mi się, że gdzieś leżę gdzieś indziej. Czułam jakbym stała na zwodzonym moście... Jakbym się po nim wspinała, nie mogąc się na niego wdrapać.  Nie wiem dlaczego. Może spotęgował to ten hałas. Masakra. Cholernie dziwne uczucie. Najlepsze jest to, że ja nic nie widziałam, po prostu tak czułam. Nie miałam żadnej wizji. Czasem moja podświadomość mnie zadziwia. Szczerze to dzisiaj przeszła, można powiedzieć, samą siebie. Ciekawe co jeszcze moja "przyjaciółka" wymyśli. Mam nadzieje, że nic strasznego. Czasem, fajnie jest tak odpłynąć w marzeniach, albo jakichś wyobrażeniach, ale przyjemnych... A może to znaczy, że będę mieć życie pod górkę??? Wydaje mi się, że raczej nie. Doskonale wiecie, że trudności, które mnie spotykają staram się je przeskakiwać (a troszkę ich było w moim życiu), omijać, czasem rozwiązywać. Zawsze się coś wymyśli, szczególnie z pomocą bliskich. Mam nadzieje, że "sen" o zwodzonym moście mnie już nie nawiedzi.  Chce tylko dobre mieć sny. Czekam na nie. Mam nadzieje, że z czasem sen w rzeczywistość się zmieni, choć to nie będzie wcale takie łatwe. Kolejny wpis już wkrótce. Pozdrawiam cieplutko :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz