czwartek, 29 maja 2014

Wczorajsza nawałnica...

Witajcie Kochani :) Wczoraj przeżyłam horror... Jak niektórzy wiedzą po moim obiadku wyszłam sobie z laptopem na podwórko do babci, bo plewiła na ogródku... Na niebie chmury były przerażająco ciemne, grzmiało... Po pewnym czasie, może minęło 10 minut, zaczęło lekko padać... Kropić. Wróciłam do domku, babcia chwilkę zaczekała bo coś tam jeszcze robiła :) Po pewnym czasie nastąpiła nawałnica... Fale były niemiłosierne. Musiałam pojechać po mamy do pracy... Kurcze wyjechałam z domu. Kilkadziesiąt metrów przejechałam, lał tak mocny deszcz, że musiałam się zarzymać bo nic nie widziałam. Aż tak padało. Po pewnej chwili ruszyłam.Nie dało się jechać, tak padał deszcz, że ledwo wycieraczki nadążały wycierać szybę... Masakra. Do tego jeszcze zaczęło błyskać się i mocniej grzmieć. Każdy przejechany metr na moim ciele odczuwałam kolejny dreszcz emocji... Nie miałam jeszcze "przyjemności" w tak okropną pogodę jechać samochodem... W myślach mówiłam sobie, że jak piorun trafi w mój samochód to nic mi się nie stanie... Byłam tak skoncentrowana na jeździe, że kiedy podjechałam pod pracę mamy jedna ręka mi zdrętwiała z emocji... Jechałam sama. Kiedy już mama wsiadła do samochodu troszkę pewniej sie poczułam. Po jakiejś dłuższej chwili dojechałyśmy do domu... Dla mnie to doświadczenie zapadnie mi w piamięć. Kolejny wpis już wkrótce, Pozdrawiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz