poniedziałek, 17 listopada 2014
Samotność od środka zżera...
Witam. Bardzo długo zbierałam się do napisania tego wpisu. Właściwie to do tej pory nie wiem co napisać, Nie mam ostatnio weny do pisania, ale może pod wpływem samotności uda mi się coś napisać. Wiem, że będzie to strasznie pesymistyczny wpis, ale cóż zrobić. Moje aktualne nastawienie jest strasznie pesymistyczne - jak już się domyślacie - w jednej kwestii się nic nie zmieniło. I nie wiem czy w najbliższym czasie się coś zmieni na lepsze... Często mi się wydaje, że moje ciało ma jakby dwie osobowości - jedna która prze do przodu z uśmiechem, a druga jest wycofana, smutna i co najgorsze samotna... Najgorsze jest to, że nadchodzi najgorszy dla mnie czas - długie jesienne wieczory... Nienawidzę ich. Są smutne, długie, odpychające a w gruncie rzeczy odpychające... Siadam na fotelu okryta kocem i się zastanawiam nad sensem życia, czy nadal sama dam radę... Biorę kieliszek wina do ręki. On jeden stanowi dla mnie towarzystwo. Pijąc jeden łyk wina zagłębiam się w swoje wnętrze,,, Jest ciemno, zimno i co najgorsze czuć samotność... Dobija mnie ona... Zamieszkała sobie u mnie i myśli, że może się zadomowić na dłużej. Cholera nie umiem jej wygonić ze swojego życia... Zżera mnie od środka. A najgorsze jest to, że niekiedy widzę jak zagłębiam się w swoje wnętrze, że ona jest z tego szczęśliwa... Nienawidzę jej... Nie mam odwagi się jej pozbyć. Zakorzeniła się we mnie i nie chce mnie opuścić... Czuję, że moje ciało to taka twarda skorupa, która jest moim więzieniem. Moje prawdziwe "ja" nie może się stamtąd wydostać. Cholernie cierpi z tego powodu. Moje ciało to taki stalowy, szczelny cholernie kombinezon, z którego ciężko się wydostać - a na zewnątrz uśmiech na twarzy, oczy się śmieją, a to wszystko pozorne bo moja dusza cierpi i jest strasznie smutna i samotna... Ciekawe czy komuś się uda ją uwolnić i napełnić szczęściem na całe życie... Czekam.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz