środa, 11 września 2013

Zaginiona matka... Welon w prezencie...

Mam na imię Monika... Chciałabym opowiedzieć moją historię. Jest niesamowita. Moja historia rozpoczęła się ok 16 lat temu. Miałam 5 lat kiedy mój horror się zaczął. Jak każda normalna dziewczynka miałam szczęśliwą rodzinę, do czasu. Moja mama Łucja zaszła w ciążę. Miałam mieć braciszka... Przez całą ciążę mama się dobrze czuła, nic nie wskazywało na późniejszy nasz rodzinny horror.Po urodzeniu chłopczyka, mojego braciszka, jak każda zdrowa matka po porodzie została dwa dni w szpitalu. Po powrocie do domu razem z Maciusiem - moim braciszkiem, ja jako starsza siostra i pierwsza córka moich rodziców strasznie się cieszyłam z powrotu mamy i nowego członka rodziny. Z mama po powrocie ze szpitala działo się coś złego... Z opowieści mojego taty wiem, że nie radziła sobie z opieką nad małym Maciusiem... Nie interesowała się Nim w ogóle. Nie słyszała nawet jak płakał, jak był głodny... Była całkiem obojętna wedle mnie i wedle Niego. Pewnego dnia wróciwszy do domu z tata z przedszkola, w końcu miałam 5 lat, mamy nie było... Maciuś strasznie płakał, był sam w domu... Niemowlę... Tata był w szoku, ja strasznie się bałam. Okazało się, że moja mama wyszła z domu na zakupy i nie wróciła... Mój tata zgłosił  na policję zaginięcie mojej mamy... Przez całe lata byliśmy w trójkę... Kiedy byłam w wieku dojrzewania miałam straszny żal do mamy o to, że nas opuściła... Potwornie mnie to bolało. Dorastałam bez matki, więc co miałam o niej myśleć. Musiałam sobie radzić sama, ojciec nie bardzo sobie radził z wychowaniem mnie i mojego brata więc pomagała nam babcia. W mojej rodzinie jest taki zwyczaj, że dziewczyna, która wychodzi za mąż dostaje w prezencie od swojej matki welon do sukni... Niestety w moim przypadku ta tradycja zostanie zerwana... W końcu moja mama zaginęła, zostawiła nas... W takim razie welon, który powinna mi kupić matka... kupiła mi welon moja matka chrzestna... Dzień przed moim upragnionym ślubem dostałam paczkę, w której był przepiękny welon i liścik, którego w pierwszej chwili nie zauważyłam. Zadzwoniłam do mojej matki chrzestnej czy aby nie przysłała mi welonu, ale ona niestety zaprzeczyła i powiedziała, że ona kupiła mi welon, tak jak było mówione, ale ona mi go da dopiero w dniu ślubu... Wiec zastanawiam się skąd ten welon się znalazł u mnie - ta paczka... I wtedy zauważyłam liścik... W którym było napisane, koślawym charakterem pisma "Zostawiłam Cię, ale zawsze pamiętałam o Tobie moje dziecko... Kocham Cię. Mama". Byłam strasznie spanikowana. Pokazałam liścik mojemu narzeczonemu jak wrócił z pracy, potem tacie. Obydwaj powiedzieli mi, że nie powinnam się przejmować pierdołami. Nadszedł dzień mojego ślubu. Przed kościołem, po całej ceremonii kościelnej ludzie nie zaproszeni na nasze wesele składali nam życzenia... W pewnej chwili ujrzałam kobietę strasznie podobną do mojej mamy sprzed 15 laty... Szybko się otrząsnęłam i zajęłam się słuchaniem życzeń. Niestety na długo nie pozbyłam się myśli w własnej matce... Nie mogłam się skupić na podstawowych czynnościach. W lokalu, w którym organizowaliśmy wesele ta kobieta też była. Pod lokalem... Po pewnym czasie wyszłam na zewnątrz, podeszłam do niej a ona stanęła przede mną, uśmiechnęła się do mnie i powiedziała "Nareszcie córeczko...". Razem wróciłyśmy na wesele. Po ustaniu całego zamieszania porozmawiałyśmy z mamą i dowiedziałam się, że 15 lat temu po urodzeniu mojego brata - Maćka, mama zapadła na depresje poporodową, wyszła z domu i doznała uszkodzenia czegoś tam (nie znam się) i dostała amnezji... Nie wiedziała jak wrócić do domu... Po wysłuchaniu całej historii życia mojej mamy wybaczyłam jej... Dlatego, że spodziewałam się dziecka... Nie chce takiego samego losu dla swojego dziecka jaki ja miałam. Obiecałyśmy sobie z mamą wzajemną pomoc. Pomagamy sobie. Welon, który dostałam od mamy nadal leży w szafie razem z suknią ślubną. Obiecałam sobie, że nigdy nie sprzedam ani sukni, ani welonu. Dla mnie i dla mojej mamy to symbol miłości i powrotu...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz