Witajcie Kochani :) Czas na kolejna notkę. A wydarzyło się coś odpowiedniego, żebym opisała tę sytuację tutaj... Sama byłam zaskoczona. Uwierzcie mi na słowo...
W piątek (30 sierpnia 2013) spędziłam bardzo miło czas ze swoimi dawno nie widzianymi,m a także nowymi znajomymi... Było naprawdę bardzo super. Początkowo, zaplanowaliśmy, że pójdziemy na karaoke do klubu... No i poszliśmy... Na miejscu się okazało, że nie będzie żadnej imprezy karaoke, tylko... Dyskoteka na zakończenie lata... Troszkę byłam zdziwiona, ale impreza rozkręcała się coraz bardziej, więc nie spieszyło mi się do domu. Zadzwoniłam do mamy (żeby się nie martwiła), że wrócę później do domu i wróciłam na salę. Impreza była przednia. Muszę się do czegoś przyznać, niestety nie pasowała mi za bardzo muzyka w lokalu, ale jakoś wytrzymałam. Niestety jakoś nie przepadam za muzyką techno. Towarzystwo mieliśmy takie, że "mucha nie siada". Moim zdaniem wszyscy (nie obrażając nikogo), którzy znajdowali się w lokalu zazdrościli nam... Wiem, że wtajemniczeni będą wiedzieć o co mi chodzi. Ale wracając do tematu. Impreza rozkręcała się z każdą minutą. Po pewnym czasie (przed 2 w nocy) postanowiłam wrócić do domu... Moi znajomi jeszcze zostali w lokalu, bo nie chciałam, żeby mnie odprowadzali. Po prostu chciałam być sama. Kiedy wracałam do domu, zauważyłam, że miasto jakby było wyludnione... Nikogo nie spotkałam po drodze... Chyba, że chodzi o policjantów... Wróćmy do początku... Przechodziłam przez pewne osiedle, niedaleko już miałam do domku... W pewnym momencie zauważyłam jadący radiowóz... Więc jak "porządna" obywatelka przeszłam ładnie przez przejście dla pieszych... Przeszłam na drugą stronę osiedlowej ulicy i nagle słyszę warkot podjeżdżającego samochodu... Nie uwierzycie... To był radiowóz, który chwilę przed widziałam... W środku dwaj młodzi, przystojni policjanci... Prawie zatrzymują się koło mnie, ja idę sobie grzecznie chodnikiem. A jeden z policjantów (ten przystojniejszy) pyta się mnie "Czy przypadkiem nie podwieś mnie do domu? - Ja, zbita z tropu, odmówiłam... Byłam zaskoczona. A On do mnie, że "boją się o moje bezpieczeństwo i nalega, że mnie jednak odwiozą do domu...- Ja znów odmówiłam..." Zaraz pomyślałam co by moi rodzice pomyśleli jakbym podjechała pod dom radiowozem... Za głowę by się złapali... Na szczęście po tym "spotkaniu" z policjantami wróciłam bezpiecznie do domu i grzecznie się umyłam i położyłam się grzeczniutko do łóżeczka...
Niniejszym oznajmiam koniec mojej satysfakcjonującej opowieści z wypadu na dyskotekę ze znajomymi...
Wkrótce kolejna notka... Pozdrawiam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz