wtorek, 3 kwietnia 2018

Przeczytane: George R.R. Martin "Uczta dla wron. Cienie śmierci"

Po stuleciach ciągłych wojen i zdrad siedem osłabionych potęg dzielących władzę nad krainą zawarło ze sobą rozejm. Tak się przynajmniej wydaje. Po śmierci króla potwora, Joffreya, Cersei przejęła władzę w Królewskiej Przystani. Śmierć Robba Starka złamała kręgosłup buntowi północy, a rodzeństwo Młodego Wilka rozproszyło się po całym królestwie. Trwająca tak długo wojna wreszcie się wypaliła. Jednakże wkrótce zaczynają się zbierać niedobitki, banici, renegaci i padlinożercy, którzy ogryzają kości poległych i łupią tych, którzy wkrótce również rozstaną się z życiem. W Siedmiu Królestwach ludzkie wrony zgromadziły się na bankiecie z popiołów...
Ta część przeniosła całą opowieść do kilku dosłownie ludzi. Ich perypetii związanych z aktualną sytuacją w królestwie. Był to Jaime, Brienne, Cersei, Sansa vel. Alayne, Arya. Opowieść nawet dotarła do dalekiego Dorne... Pokazano tutaj jak poszczególne postaci radzą sobie z ówczesną sytuacją... Coraz bardziej wciągająca opowieść. Nie mogę się doczekać jak potoczą się lody Tyriona Lannistera, Krasnala, który zdołał uciec z ciemnicy, z pomocą brata, w przed dzień swojej egzekucji... Jestem tego straszliwie ciekawa... Wszystko przede mną. Może już tyle na temat, tej przeczytanej części.Zabieram się za koljną.
Kolejny wpis już wkrótce.
Pozdrawiam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz