Wiajcie ponownie Kochani :) Muszę Wam się przyznać, że czegoś mi w moim życiu brakuje... Długo się nad tym zastanawiałam i wiem już chyba czego mi brakuje w moim kolorowym życiu... Pamiętam jak byłam młodsza kolezanka ze szkolnej ławy zaraziła mnie pisaniem pamiętnika... Mam ich w domu kilka (pamiętników). Zostawiłam sobie je na pamiąkę. Mam je w różnych miejscach w moim pokoju. Jak to z pamiętnikami nikt ich nie czytał. Oprócz mnie nikt nie wie co się w nich znajduje... A sporo tego jest. Znajdują sie tam informacje smutne, wesołe, kłopotliwe... Nawet w niektórych ja sama nie wiem co sie znajduje. Dawno do nich nie zaglądałam. Ale dzisiaj moje przemyślenia osiągnęły apogeum i zdecydowałam się założyć znów pamiętnik... Oczywiście na blogu też będę opisywać różne sytucje ale pamiętnik będzie przyjmował moje osobiste przeżycia... A co Wy sądzicie na ten temat????
piątek, 20 grudnia 2013
Niespodziewanie cudownie spędzony wieczór...
Hej Kochani :) Wczoraj miałam niezłą przygodę. Byłam umówiona z Kolegą... Prawdę mówiąc (nie obraź się, bo wiem, że czytasz to co napiszę) miałam do wyboru albo spotkanie albo pomoc mamie w porządkach przedświątecznych... Na szczęście wybrałam spotkanie. Pomyślałam sobie co będę siedzieć w domu i nudzić się jak moge spędzić miło czas na rozmowie i "pogaduchach"...
Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze spędzimy razem czas. Zaskoczyło mnie, że możemy porozmawiać na każdy temat i się ze sobą nie nudzimy... Usta Nam się nie zamykały... Moglibyśmy gadać godzinami i nie zabrakłoby Nam tematów do rozmów. Poruszyliśmy politykę, motoryzację, historię, wyrażaliśmy opinię o różnorodnych filmach, książki, pisarze... Na prawdę wszystkiego się mogłam spodziewać, ale nie tego, że tak otwarcie ze sobą będziemy rozmawiać. Wspominając Nasze wczorajsze spotkanie, mam nadzieje, że będzie takich spotkań więcej - może nawet w większym gronie... Moglibyśmy porównać swoje opinie, co Ty na to??? Pozdrawiem Cię cieplutko i liczę na miłe słowa.
ps.
Kolejny wpis już wkrótce.
Nie spodziewałam się, że aż tak dobrze spędzimy razem czas. Zaskoczyło mnie, że możemy porozmawiać na każdy temat i się ze sobą nie nudzimy... Usta Nam się nie zamykały... Moglibyśmy gadać godzinami i nie zabrakłoby Nam tematów do rozmów. Poruszyliśmy politykę, motoryzację, historię, wyrażaliśmy opinię o różnorodnych filmach, książki, pisarze... Na prawdę wszystkiego się mogłam spodziewać, ale nie tego, że tak otwarcie ze sobą będziemy rozmawiać. Wspominając Nasze wczorajsze spotkanie, mam nadzieje, że będzie takich spotkań więcej - może nawet w większym gronie... Moglibyśmy porównać swoje opinie, co Ty na to??? Pozdrawiem Cię cieplutko i liczę na miłe słowa.
ps.
Kolejny wpis już wkrótce.
poniedziałek, 16 grudnia 2013
Nierozerwalna nić
Witajcie Kochani ;) Mam pewną opowieść w głowie... Jakoś nie daje mi spokoju... Troszkę pojadę po historii. Może sie zdarzyła taka historia, nie wiem, ale z pewnością. A z pewnościa każdy z nas przeżył taką historię w swoim życiu, nie koniecznie tak drastyczną, ale jednak. A więc zaczynajmy...
Był rok 1941... Trwała II wojna światowa... Dwa lata wcześniej Hitler zaatakował Polskę. W pewnej wsi we wschodnich kresach Rzeczpospolitej mieszkała pewna dziewczyna. Na imie miała Rozalia. Miała 17 lat. Pracowała w gospodarstwie rodziców, ale nie znosiła tego. Marzyła o życiu w mieście, bez większych obowiązków, nie tak jak na wsi. Po osiągnięciu pełnoletności Rozalia wyjechała po kryjomu, nie mówiąc rodzicom, do miasta... Była szczęśliwa, wreszcie wyrwała się tam, gdzie chciała. Pewnego dnia gdy szła do sklepu po zakupy, przez główną ulicę miasta szła defilada żołnierzy... Byli to żołnierze radzieccy. Rozalia zwróciła uwagę na pewnego przystojnego żołnierza, który ukratkiem odłączył się od szeregu pozostałych. Również zwrócił uwagę na Różyczkę... Widział jak dziewczyna wchodzi do sklepu. Po chwili wszedł on sam. Kiedy oboje wyszli ze sklepu, zaczęli ze sobą rozmawiać. Żołnierz miał na imię Władysław... Był Polakiem. Aby uniknąć nędzy i biedy zaciągnął sie do wojska radzieckiego. Służył w nim już ponad dwa lata. Miał 20 lat. Żołnierz odprowadził Rozalkę pod kamienicę, w której mieszkała od jakiegos miesiąca... Gdy się rozstali oboje byli zadowoleni z nowej znajomości. Rozalia nie mogła przestać o żołnierzu, podobnie miał Władek. Na szczęście Jego Brygada stacjonowała w mieście... Władek z Rozalką widywali się prawie codziennie. Zakochali się w sobie. Świata poza sobą nie widzieli. Ich związek trwał prawie pół roku. Był piekny letni dzień... Zakochani mieli sie spotkać wieczorem, kiedy już się ściemni. Władek martwił sie o Rozalię. Gdyby Jego dowódcy dowiedzieliby się, że Rozalka spotyka się z żołnierzem radzieckim, zesłaliby ją na Sybir do łagru i nigdy by sie już nie zobaczyli... Za bardzo sie kochali, żeby tak właśnie było. Rozalia bardzo sie cieszyła na to spotkanie z Władkiem. Miała dla Niego niespodziankę... Chciała Mu powiedziec, że będa mieli dziecko. Niestety gdy nadeszła godzina spotkania Władek się spóźniał. Rozalia była strasznie zaniepokojona... Niestety tego dnia się już nie spotkali. Następnego dnia Rozalia będąc w sklepie dowiedziałą się, że radziecka jednostka wojskowa, która stacjonowała w mieście misiała wyruszyć (w postaci posiłków) na front zachodni. Była strasznie zdołowana. Uświadomiła sobie, że może juz nigdy nie zobaczyć swojego Ukochanego Władzia. Minęło sporo czasu, wojna się skończyła, Rozalia urodziłą piękną córeczkę... Róża dała Jej na imię Władysława, na pamiątkę ukochanego Władzia. Przeprowadzoła się do sej rodzinnej wsi z córką. Po dwudzietu latach Rozalia wróciła do miasta. Córka była juz dorosła, poszła na studia. Rozalia chciała być bliżej córki. Rozalia nie ułożyła sobie życia... Cały czas miała w sercu swojego Ukochanego Władzia... Władzia widząc jak matka cierpi odszukała ojca... Władysław mieszkał w sąsiednim mieście, jako weteran wojny dostał mieszkanie i emeryturę wojskową. Równiez nadal miał w sercu swoja Rozalkę... Córka umówiła spotkanie swoich rodziców. Po latach sie zobaczyli... Nie wiedzieli od czego zacząć... Oboje nadal dażyli sie miłością. Po latach wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie... Tak jak podczas wojny oboje marzyli....
Był rok 1941... Trwała II wojna światowa... Dwa lata wcześniej Hitler zaatakował Polskę. W pewnej wsi we wschodnich kresach Rzeczpospolitej mieszkała pewna dziewczyna. Na imie miała Rozalia. Miała 17 lat. Pracowała w gospodarstwie rodziców, ale nie znosiła tego. Marzyła o życiu w mieście, bez większych obowiązków, nie tak jak na wsi. Po osiągnięciu pełnoletności Rozalia wyjechała po kryjomu, nie mówiąc rodzicom, do miasta... Była szczęśliwa, wreszcie wyrwała się tam, gdzie chciała. Pewnego dnia gdy szła do sklepu po zakupy, przez główną ulicę miasta szła defilada żołnierzy... Byli to żołnierze radzieccy. Rozalia zwróciła uwagę na pewnego przystojnego żołnierza, który ukratkiem odłączył się od szeregu pozostałych. Również zwrócił uwagę na Różyczkę... Widział jak dziewczyna wchodzi do sklepu. Po chwili wszedł on sam. Kiedy oboje wyszli ze sklepu, zaczęli ze sobą rozmawiać. Żołnierz miał na imię Władysław... Był Polakiem. Aby uniknąć nędzy i biedy zaciągnął sie do wojska radzieckiego. Służył w nim już ponad dwa lata. Miał 20 lat. Żołnierz odprowadził Rozalkę pod kamienicę, w której mieszkała od jakiegos miesiąca... Gdy się rozstali oboje byli zadowoleni z nowej znajomości. Rozalia nie mogła przestać o żołnierzu, podobnie miał Władek. Na szczęście Jego Brygada stacjonowała w mieście... Władek z Rozalką widywali się prawie codziennie. Zakochali się w sobie. Świata poza sobą nie widzieli. Ich związek trwał prawie pół roku. Był piekny letni dzień... Zakochani mieli sie spotkać wieczorem, kiedy już się ściemni. Władek martwił sie o Rozalię. Gdyby Jego dowódcy dowiedzieliby się, że Rozalka spotyka się z żołnierzem radzieckim, zesłaliby ją na Sybir do łagru i nigdy by sie już nie zobaczyli... Za bardzo sie kochali, żeby tak właśnie było. Rozalia bardzo sie cieszyła na to spotkanie z Władkiem. Miała dla Niego niespodziankę... Chciała Mu powiedziec, że będa mieli dziecko. Niestety gdy nadeszła godzina spotkania Władek się spóźniał. Rozalia była strasznie zaniepokojona... Niestety tego dnia się już nie spotkali. Następnego dnia Rozalia będąc w sklepie dowiedziałą się, że radziecka jednostka wojskowa, która stacjonowała w mieście misiała wyruszyć (w postaci posiłków) na front zachodni. Była strasznie zdołowana. Uświadomiła sobie, że może juz nigdy nie zobaczyć swojego Ukochanego Władzia. Minęło sporo czasu, wojna się skończyła, Rozalia urodziłą piękną córeczkę... Róża dała Jej na imię Władysława, na pamiątkę ukochanego Władzia. Przeprowadzoła się do sej rodzinnej wsi z córką. Po dwudzietu latach Rozalia wróciła do miasta. Córka była juz dorosła, poszła na studia. Rozalia chciała być bliżej córki. Rozalia nie ułożyła sobie życia... Cały czas miała w sercu swojego Ukochanego Władzia... Władzia widząc jak matka cierpi odszukała ojca... Władysław mieszkał w sąsiednim mieście, jako weteran wojny dostał mieszkanie i emeryturę wojskową. Równiez nadal miał w sercu swoja Rozalkę... Córka umówiła spotkanie swoich rodziców. Po latach sie zobaczyli... Nie wiedzieli od czego zacząć... Oboje nadal dażyli sie miłością. Po latach wzięli ślub i żyli długo i szczęśliwie... Tak jak podczas wojny oboje marzyli....
wtorek, 10 grudnia 2013
Ni z gruchy, ni z pietruchy...
Witajcie Kochani :) Dawno mnie tutaj nie było ale na szczęscie już wróciłam. W moim życiu strasznie dużo sie w ostatnim okresie zmieniło, ale myślę, że na lepsze... Oby tak dalej się układało, a mogłoby nawet jeszcze lepiej...
Ostatnio siedząc w domku przypomniałam sobie takie jedno zdarzenie... Wydarzyło się to dawno, dobrze nie pamiętam kiedy. Powiedzmy, że był wiosenny, ciepły dzionek. Razem z pewnym przystojnym Facetem - moim Kuzynem byliśmy w jednym lokalu... Zaprosił mnie na piwo (byłam wtedy juz pełnoletnia). Byliśmy w jego ulubionej knajpie... Na początek zamówiłam sobie kawe... I tak siedzieliśmy sobie, zagłebieni w rozmowie... Nagle ni z gruszki ni z pietruszki zakomunikował mi, że dołączy do Nas jego dobry kumpel - obcokrajowiec... Wystraszyłam się, w głowie już przypominałam sobie dialogi po angielsku. Mój kuzyn zobaczył w moich oczach strach, wnet mnie szybko uspokoił, że ten Kumpel zna dobrze język polski bo ma mamę polkę... Uspokoiłam się. Minęło troszke czasu, kawa już "przyszła" hehe. Siedzieliśmy i nadal rozmawialiśmy sobie... Nagle do naszego stolika podchodzi Murzyn... Przestraszyłam się... Oniemiałam z wrażenia... Okazało się, że to jest właśnie ten Kumpel mojego kuzyna... Dziewczyny jakbyście Go zobaczyły... Mniam, takie ciacho, że masakra... Strasznie przystojny. Powiem Wam, że jeszcze nie widziałam tak cudnych oczu jak On miał. W pierwszej chwili wydały mi się niebieski, ale kiedy się głębiej przyjrzałam Jego oczy okazały sie lazurowe... Zauroczyłąm się, ale nie na tyle, żeby zwariować... Na prawdę przystojniak... Na pewno nie narzekał na nie zainteresowanie płci przeciwnej. Niestety moje zauroczenie szybko minęło... Okazało się, że był zajęty... Miał dziewczyne... W pierwszej chwili chciałam udusić tę laskę... Ale po jakimś czasie zrozumiałam, że nie warto... Szczerze powiem, nie wiem co u Niego na dzień dzisiajszy słychać, bo nie mam z Nim kontaktu. Ale mam nadzieje, że układa Mu się.
Ostatnio siedząc w domku przypomniałam sobie takie jedno zdarzenie... Wydarzyło się to dawno, dobrze nie pamiętam kiedy. Powiedzmy, że był wiosenny, ciepły dzionek. Razem z pewnym przystojnym Facetem - moim Kuzynem byliśmy w jednym lokalu... Zaprosił mnie na piwo (byłam wtedy juz pełnoletnia). Byliśmy w jego ulubionej knajpie... Na początek zamówiłam sobie kawe... I tak siedzieliśmy sobie, zagłebieni w rozmowie... Nagle ni z gruszki ni z pietruszki zakomunikował mi, że dołączy do Nas jego dobry kumpel - obcokrajowiec... Wystraszyłam się, w głowie już przypominałam sobie dialogi po angielsku. Mój kuzyn zobaczył w moich oczach strach, wnet mnie szybko uspokoił, że ten Kumpel zna dobrze język polski bo ma mamę polkę... Uspokoiłam się. Minęło troszke czasu, kawa już "przyszła" hehe. Siedzieliśmy i nadal rozmawialiśmy sobie... Nagle do naszego stolika podchodzi Murzyn... Przestraszyłam się... Oniemiałam z wrażenia... Okazało się, że to jest właśnie ten Kumpel mojego kuzyna... Dziewczyny jakbyście Go zobaczyły... Mniam, takie ciacho, że masakra... Strasznie przystojny. Powiem Wam, że jeszcze nie widziałam tak cudnych oczu jak On miał. W pierwszej chwili wydały mi się niebieski, ale kiedy się głębiej przyjrzałam Jego oczy okazały sie lazurowe... Zauroczyłąm się, ale nie na tyle, żeby zwariować... Na prawdę przystojniak... Na pewno nie narzekał na nie zainteresowanie płci przeciwnej. Niestety moje zauroczenie szybko minęło... Okazało się, że był zajęty... Miał dziewczyne... W pierwszej chwili chciałam udusić tę laskę... Ale po jakimś czasie zrozumiałam, że nie warto... Szczerze powiem, nie wiem co u Niego na dzień dzisiajszy słychać, bo nie mam z Nim kontaktu. Ale mam nadzieje, że układa Mu się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)