sobota, 23 września 2017

Przeczytane: Philippa Gregory "Władczyni rzek"

XV - wieczna Anglia, u progu Wojny Dwu Róż. Barwna opowieść o niezwykłęj kobiecie, Jakobinie Luksemburskiej,
Jakobina - wywodząca się według rodzinnej legendy od Meluzyny, wodnej boginki - już w dzieciństwie odkrywa swój dar jasnowidzenia. Gdy we wczesnej młodości spotyka Joanne d'Arc oskarżoną o uprawianie czarów, dostrzega w niej odbicie własnej mocy. Wtedy pojmuje , że kobieta może decydować o swoim losie, ale przeczuwa także, jak niebezpieczne mogą być marzenia.
Po śmierci męża, księcia Bedfordu, który zapoznał ją z tajnikami nauki i alchemii, Jakobina ponownie wychodzi za mążm, nie czekając na królewską zgodę. Małżonkowie udają się do Anglii, by służyć na dworze królowej Małgorzaty Andegaweńskiej, Jakobina szybko zyskuje zaufanie i przyjaźń młodej monarchini. Jednak rozpoczynająca się rywalizacja Lancasterów i Yorków zagraża najbliższej rodzinie Jakobiny. Niepokojona proroczymi wizjami, nie cofnie się przed niczym, by zapewnić przyszłość swojej córce Elżbiecie.
Moja ulubiona autorka i ulubione tematy do czytania. Jestem po raz kolejny zachwycona i głodna kolejnych powieści... Uwielbiam czytać o tamtych czasach. Lektura tych powieści to dla mnie mega relaks. Za każdym przeczytanym rozdziałem przenoszę się w ówczesne czasy i zastanawiam się jakbym wyglądała żyjąc właśnie wtedy... Kim mogłabym być, jakie "stanowisko" zajmowałaby moja rodzina i czy byśmy byli w łasce czy niełasce władcy. Mega ciekawe i działające na wyobraźnie.
Kolejna lektura już w czytaniu... :) 

sobota, 16 września 2017

Już dwa tygodnie

Witajcie Kochani!!! Strasznie dawno mnie tutaj nie było. Jak się domyślacie w moim życiu bardzo dużo się zmieniło i mam nadzieje w najbliższym czasie się zmieni... Równe dwa tygodnie temu wyszłam za mąż za cudownego i najlepszego człowieka pod słońcem, w całej galaktyce. Jesteśmy mega szczęśliwi ze sobą.Nie umiem sobie wyobrazić dalszego życia bez Niego, a On beze mnie. O to właśnie chodziło. 
Jak już napisałam, dzisiejszego dnia mija równe dwa tygodnie od pierwszego najcudowniejszego dnia w Naszym życiu (wiem, że będzie ich więcej). Pamiętam ten dzień jakby był on wczoraj. Za bardzo się nie stresowałam, może troszkę. Ale wiem, że wszystko odbyło się tak jak sobie to zaplanowałam i wymarzyłam. Z perspektywy czasu, największy stres miałam, kiedy czekałam na kamerzystę i fotografa przed sesją przedślubną... A potem jakoś poleciało. A no i może przed momentem kiedy musiałam wyjść i powitać rodzinę, rodziców i samego Pana Młodego we własnej osobie... Cudowne momenty :)
Jeśli chodzi o dalszy ciąg Naszego cudownego dnia było tak jak miało być Kochani. Samochód, kierowca, zastawy... Przede wszystkim najlepszy w tym wszystkim był Ksiądz, który był naszym świadkiem udzielania przez Nas nawzajem ślubu... Każdy z Naszych gości chwalił Księdza. Jak dla mnie jest najlepszy!!!
Wesele i impreza była cudowna. Goście bawili się z Nami do 5 rano... Sama byłam w szoku. W butach ślubnych wytrzymałam  prawie całą imprezę. Wszyscy byli mega zadowoleni, kiedy już wychodzili z imprezy.
My jako młode małżeństwo jesteśmy straszliwie szczęśliwi, że wszystko tak szyło jak sobie wymarzyliśmy. Impreza była mega udana. Chcemy i będziemy dążyć do tego, aby nasze życie było tak udane jak cała weselna impreza.
Pozdrawiam i czekajcie na kolejny wpis. Będzie niebawem.